"Dwie twarze"
Autorka: Nina Majewska - Brown
Wydawnictwo: BELLONA
Data premiery: 2020-06-03
Recenzja książki „Dwie twarze” autorki Nina Majewska – Brown, Wydawnictwo BELLONA
To recenzja wyjątkowo ważna dla mnie, bo dotyczy książki o nieszablonowych trzech atrybutach, a wszystko zebrane w jednej pozycji: a) jedno z moich ulubionych Wydawnictw: BELLONA b) jedna z moich ulubionych autorek – ja już to nazywam „Brownofobią” Nina Majewska – Brown c) ulubiona tematyka: historia, II Wojna Światowa i sposób postrzegania oprawców, katów i ofiar.
Wiedziałam, czego mam się spodziewać, czytałam poprzednią książkę autorki, w tej tematyce, „Tajemnica z Auschwitz” – szczerze polecam ( recenzja też będzie ).
Czytelnik otrzymuje powieść wzbogaconą o interesujący materiał historyczny i fakty, którymi może wzbogacić własną wiedzę, a wszystko to wplecione w intrygującą i wzruszającą opowieść o zwyczajnym i zarazem „niezwyczajnym” życiu katów i oprawców z obozów koncentracyjnych.
W swojej książce autorka oparła się na faktach i dokumentach historycznych z obozu zagłady w Auschwitz.
Historia Ann Niemki, żony esesmana ukazuje nam świat, w który wierzyły niemieckie kobiety, zresztą nie tylko kobiety: wszyscy wyznawcy tego barbarzyńskiego systemu. Opisy poparte autentycznymi zdjęciami, szokują, obrazując zarazem realia wyimaginowanej sfery, która na wiele lat stała się prawdziwym i realnym światem zagłady wielu milionów istnień ludzkich na wszystkich kontynentach.
Na kilku stronach, w kalejdoskopowym niemalże skrócie, ale namacalnie jak na wyciagnięcie ręki, autorka stara się przytoczyć Czytelnikowi najważniejsze konkluzje i kilka wybranych działań, będących efektem skrupulatnie opracowanej i przygotowanej przez sztab wielu ludzi operacji masowej zagłady wybranych przez nazistów narodowości.
W dziejach ludzkości II Wojna Światowa należy do największych i najbardziej okrutnych. Jak funkcjonowały kobiety, żony oprawców? Jak oni sami mogli dopuszczać się takich zbrodni?
Odpowiedzi na te pytania możemy znaleźć w literaturze faktu, do których z pewnością zaliczyłabym powieść „Dwie twarze”.
Historia rodziny esesmana, która otrzymuje mieszkanie służbowe w pobliżu Obozu Koncentracyjnego, pośród wielu innych rodzin oprawców, przeplatana obrazami z życia więźniów. Więźniów, którzy trafili tam z łapanek, bez żadnego powodu. A których w oczach swoich żon esesmani przedstawiali jako przestępców najgorszego sortu.
Realia życia obozowego setek, tysięcy zmaltretowanych psychicznie i fizycznie, zagłodzonych, chorych i pozbawionych jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro ludzi. Wegetacja i walka o przeżycie kolejnego dnia. Obóz nazywany przez więźniów miejscem przeklętym, zapomnianym przez Boga.
A tuż obok tocząca się „równoległa rzeczywistość”. Inny świat. Domy z ogródkiem, w których więźniarki i więźniowie posługują esesmanom i ich rodzinom, ulokowane w niedalekiej odległości od murów obozu i drutu pod napięciem. Dla więźniów, którzy dostąpili „zaszczytu” i zostali wybrani do takiej pracy, oznaczało to życie w lepszych warunkach niż pozostali więźniowie. Aczkolwiek nie zmieniało faktu, iż zagrożenie utraty życia bez powodu czyhało na każdym kroku, a te dwie rzeczywistości nie przystawały do siebie i nie przenikały się nawet w najmniejszym stopniu.
To tutaj, okrutni esesmani, będący w stanie mordować w bestialski sposób setki ludzi, głaskali czule po twarzy swoje żony i dzieci, przemawiając do nich równocześnie tonem delikatnym i aksamitnym.
Ciepły i wypucowany dom rodziny Ann i jej męża Hansa, esesmana będącego w stanie jednym ciosem zabić niewinnego więźnia, stanowi okrutny kontrast dla miejsca, w którym nadal przebywa i codziennie śpi więźniarka o imieniu Magdalena. Imieniu, którego tutaj nikt nie wymawia. Tutaj jest: pasiastą, kryminalistką. Dom ma nawet kwieciste zasłony w oknach oraz kwiaty na parapetach: paprotki, gubiące liście. Jakże tu wszystko jest normalne? Prawda?
Ale czyż można ludziom zgotować piekło jeszcze mroczniejsze? Czyż można ludzi skazać na jeszcze większe cierpienia i upokorzenia? Zdecydowanie nie. Przekonujemy się o tym na kartach tej powieści i to w sposób tak bardzo wyrazisty. Autorka sięga emocjami głęboko w nasz sposób odbioru cierpienia innych ludzi. Nie raz pojawi się łezka w kąciku oka i nie raz będziemy chcieli zawołać:
-„Gdzie był wtedy Bóg …?”
Jak ocenić żonę Hansa? Jako naiwną kobietę, poszukującą jak każda z nas miłości i szczęścia rodzinnego? Ale za jaką cenę? Czy jako obraz braku chęci ujrzenia rzeczywistości, a może dezinformacji wynikającej ze sposobu przepływu wiadomości, będącej z kolei efektem propagandy Goebbelsa?
Postać Niemki Ann, żony esesmana wykreowana po mistrzowsku. Trudno jej nie znienawidzić, trudno nie krzyczeć do niej w myślach i nie łajać za brak serca i partykularyzm objawiający się na każdym kroku.
Jak sama zauważa, jedyną rzeczą, która zaburza jej błogi spokój w tym miejscu, to zmiany jakie zachodzą w zachowaniu męża, będące niechybnie powodem do zakłóceń codziennej sjesty poobiedniej. Mąż staje się coraz bardziej niecierpliwy, nerwowy i wykończony, a to z pewnością jest efekt jego morderczej i wyczerpującej pracy. Gdyby tylko była w stanie zrozumieć, jak bardzo praca męża była MORDERCZA i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.
To nie do wiary, że kobiety, które żyły przez wiele miesięcy obok miejsca masowej zagłady ludności, nie zauważały realiów otaczającej je rzeczywistości?
Podczas kiedy pod ich domami mordowano tysiące istnień ludzkich one myślały i wybierały w „Kanadzie” garsonki, buty oraz torebeczki aksamitne wyszywane koralikami i złotą nicią, myśląc z satysfakcją, że w Berlinie chodziły gorzej ubrane. Czyż Bóg stworzył większą hipokryzję?
Żony esesmanów spotykają się codziennie, a ich życie towarzyskie kwitnie. Organizowane są dla nich specjalnie koncerty w obozie Auschwitz, na które sprowadzane są nawet zespoły orkiestry symfonicznej, najczęściej z Katowic, dające w baraku kuchni i stołówki SS koncerty muzyki poważnej: Wagnera, Beethovena, Brahmsa; zjeżdżali tutaj również zapraszani śpiewacy arii operowych, żonglerzy, tancerze i iluzjoniści.
Kilkanaście kilometrów od miejsca masowej zagłady ponad miliona osób, na wzgórzu Kotelnica esesmani zorganizowali sobie ośrodek wypoczynkowy, w którym bardzo chętnie spędzali czas: „Sola Huette” w Międzybrodziu Bialskim.
A wszystko to podczas kiedy więźniarka Magdalena wygrzebuje ze śmieci domostwa, w którym ma szczęście służyć, obierki, kawałki chleba i resztki kiełbasy nie dojedzonej przez domowników, zjadając je po kątach, tak aby nikt nie widział. Groziły bowiem za to okrutne kary.
Czytając tę książkę, pojawia się mnóstwo pytań. Oto niektóre z nich: czy naprawdę te kobiety, żony esesmanów do końca wierzyły, że ich naród należy do wybrańców? Wierzyły w słowa Fuehrera o narodzie niezniszczalnych nadludzi? Ile czasu potrzeba było, aby propaganda Goebbelsa przestała odnosić zwycięstwo?
Tymczasem jest rok 1945, połowa stycznia. Zakończę moją recenzję słowami więźniarki Magdaleny, oddając tym samym hołd wszystkim ofiarom II Wojny Światowej:
„ Ulicami Oświęcimia idą długie szeregi nieszczęśników, wyprowadzanych z obozu, znacząc swoją drogę smugą śmierci, która snuje się za nimi pstrząc pobocza trupami. Widziałam strach i bezradność, ale widziałam też zagubienie ich oprawców. I nie potrafię powściągnąć satysfakcji. Mam świadomość, że nasze role powoli się zmieniają. Że niebawem to my będziemy ich ścigać i pociągać do odpowiedzialności”.
Autorce dziękuję za taką mnogość emocji i kolejną wspaniałą opowieść, którą dołączam do wybitnych w tematyce II Wojny Światowej.
Komentarze
Prześlij komentarz