Przejdź do głównej zawartości

Recenzja dla Wydawnictwa WAM „Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet” S.Eliza MYK S.TYMOTEUSZA GIL Rozmawiają: Łukasz Wojtusik i Piotr Żyłka


 "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet" 

 S.Eliza Myk i S.Tymoteusza Gil 

w rozmowie z Łukaszem Wojtusikiem i Piotrem Żyłką

Wydawnictwo: WAM 

Premiera: 2021-05-05

 

 

 

Recenzja dla Wydawnictwa WAM „Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet”

S.Eliza MYK  S.TYMOTEUSZA GIL

Rozmawiają: Łukasz Wojtusik i Piotr Żyłka

 

Dzisiaj opiszę Wam moje wrażenia z dopiero co przeczytanej książki, będącej wywiadem z dwoma wspaniałymi Siostrami z Domu Chłopaka w Broniszewicach. Jeszcze miesiąc temu, nie wiedziałam, że istnieją. Nie miałam również świadomości o istnieniu DPS w Broniszewicach. Miejsce niezwykłe, miejsce będące świadectwem czystej i żywej Ewangelii, takiej, jakiej nauczał Jezus.

W obecnych czasach absolutnego kryzysu wiary i to w Polsce, będącej jeszcze do niedawna najbardziej katolickim krajem w Europie, potrzebni nam są słudzy Kościoła o Chrześcijanie, którzy swoją codzienna pracą na rzecz osób słabych, niepełnosprawnych i potrzebujących opieki i pomocy, udowadniają, że Kościół Chrystusowy istnieje i nigdy nie powinniśmy w Niego wątpić.

Tak, ale jakże człowiek XXI wieku ma nie wątpić? Kiedy przyszłość Kościoła nawet w Polsce nie jest jasna, a z każdej strony docierają do nas głosy o odchodzeniu ludzi z Kościoła, o skandalach pedofilskich połączonych z osobami duchownymi i o aferach rozpętanych przez hierarchów polskiego Kościoła.

Jestem osobą mocno wierząca w Boga, tak mnie wychowano, tak wychowuję czwórkę naszych dzieci i ani przez chwilę, nie zwątpiłam, i nie zwątpię, ale dobrze wiem z jakimi dylematami borykają się nasze dzieci. Każdego dnia  staram się codziennym życiem i pracą  umacniać ich wiarę, która bez wzmocnienia już dawno by upadła. Takie zadanie, mają wszyscy rodzice, a żyjemy w czasach stawiających przed nami niełatwe zadanie, jeżeli chodzi o temat: czystość duchowa i wyznawanie prawdziwych ideałów. 

Dlatego tak bardzo potrzeba nam żywych przykładów prawdziwej i czystej wiary, zwyczajnych i nadzwyczajnych ludzi, do których z pewnością zaliczają się Siostry z Broniszewic. Ludziom wątpiącym i poszukującym, ludziom słabym i chorym potrzeba żywego oblicza wiary, prawdziwego i zawsze obecnego oblicza miłości człowieka do człowieka. Tego codziennego bycia razem w każdej sytuacji, a  te dwa  anioły pojawiają się w życiu  ludzi, którzy nie mają łatwo. Którzy potrzebują pomocy drugiego człowieka, bo przecież sami sobie nie poradzą.

Spójrzmy tylko na wymowę okładki  książki. Mówi więcej niż tysiące słów. Uśmiechnięte szczerze kobiety, dodające siły do uśmiechu swoim podopiecznym, a wszystko spontaniczne i naturalne.  To one poświęciły swoje życie i rodziny dla Boga, dla posługi innym braciom i siostrom. Heroizm na miarę naszych czasów? Tak. Bezsprzecznie tak.

Realizują się równocześnie w dwóch sferach: kontemplują i służą również Bogu swoją codzienną pracą na rzecz drugiego człowieka. W Broniszewicach spotkamy wiele niezawinionego cierpienia ludzkiego i wiele problemów adaptacyjnych chłopców poważnie chorych, z różnymi rodzajami niepełnosprawności i to właśnie im służą Siostry, w dzień i  w nocy.

Każdy z nas,  pragnie miłości, zrozumienia, przytulenia i zwykłej ludzkiej przynależności. Tego samego pragną chłopcy z Broniszewic. Cieszy ich uśmiech na twarzach sióstr, wyjście na frytki, wyjazd samochodem na spacer, a przede wszystkim czas spędzany razem. Dominikanki podjęły się jednego z najtrudniejszych zadań: opieki nad dziećmi niepełnosprawnymi.

To wielka odpowiedzialność, w końcu odpowiadają za życie i rozwój ponad pięćdziesięciu podopiecznych. Heroizm, prawdziwe i szczere powołanie Boże, na miarę Ireny Sendlerowej i Matki Teresy z Kalkuty. Tylko tak można nazwać ich postawę.  Wiem co to znaczy wychować czwórkę dzieci, ale  nie potrafię sobie wyobrazić  odpowiedzialności i tych nieprzespanych nocy, przy pięćdziesięciu dzieciach. Pomimo wsparcia zespołu kwalifikowanych osób do pomocy, to i tak  podziwiam obydwie siostry za odwagę, za wszystko co robią dla tych chłopaków i dla Świata.

Domu Chłopaka nie traktują instytucjonalnie. Nie chcą być sztywne i drobiazgowe, wolą za to głosić Dobrą Nowinę, miłosierdzie wobec siebie nawzajem, miłość i czułość wobec potrzebujących i najsłabszych. Zaś chłopców uczą kultury osobistej, czułości, empatii i troski o drugiego człowieka. Każdy z podopiecznych  ma przydzielone zadania, muszą wzajemnie o siebie dbać, uczą się obowiązkowości.

Z rozmowy z dominikankami z Broniszewic dowiadujemy się również jak to się dzieje, że łączą one ludzi bez względu na ich status majątkowy, stosunek do Kościoła czy poglądy polityczne. Występują w programach telewizyjnych TVN, spotykają się z Dorotą Wellman, która mówi o nich: „To są Boskie kobiety. Nieziemskie istoty”. Ich DPS w Broniszewicach wspiera Jurek Owsiak, a Patryk Vega nawiązał z nimi kontakt i również wsparł ich działalność. Zdaniem Sióstr dobroć i uczynność jest uniwersalna, a człowiek to człowiek i szanować trzeba każdego. Bez podziałów. Otwartości na innych ludzi nauczyły je chłopaki z DPS w Broniszewicach. Czyż można się z nimi nie zgodzić?

Siostry wierzą, że niebo to będzie taka przestrzeń, w której zatryumfuje miłość, czułość i nie będzie tam krytykanctwa, poniżania, wyszydzania, nienawiści do drugiego człowieka. Póki co, to tu na ziemi,  realizują swoje powołanie i ciągle poszukują zatraconych dzieci bożych. Ich słowa docierają do innych, otwierając tym samym  serca ludzi  na przyjście do Kościoła, na obecność podczas Mszy Świętej. To właśnie one swoją posługą drugiemu człowiekowi udowadniają na co dzień, że Kościół służy biednym i chorym. Tak, z jednym zastrzeżeniem: taki powinien być cały Kościół, bez wyjątków.

Siostry w swoim wywiadzie poruszają wiele problemów nurtujących zakony i zakonnice od wieków. Opowiadają  o ich roli w Kościele, która niezaprzeczalnie jest spychana na margines i jak same mówią, przez księży i Kościół traktowane są jak służące. Czy to jest prawidłowe? Czy tego nauczał Jezus i takiego Kościoła sobie życzył?

Odpowiedź znamy.

Usłyszymy od nich historie wręcz niebywałe i trudne do wyobrażenia, a w swoim wydźwięku bolesne i niesprawiedliwe. Niektóre mnie zaszokowały i zastanawiam się czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy? Czy ktoś na to pozwoli?

Siostry opowiadają nam o swoich relacjach z Bogiem, a ja słuchając ich opowieści miałam wrażenie jakbym stała obok nich i słuchała rozmowy z przyjacielem. Starają się być chrześcijaninem, który nie zraża ludzi do Boga, a więc taki, który niczego nie narzuca, nie wyklucza, a szanuje moment, w jakim danego człowieka spotkał. Nie odważyłyby się oceniać wiary kogokolwiek innego. Bo za fundamentalny moment w życiu każdego człowieka uważają zostawienie za sobą przeszłości i próbę odrodzenia się w Chrystusie jako nowy człowiek.    

Siostra Eliza, o której dziennikarz Piotr Żyłka mówi:

„Jest szczerość, jest ból i kryzys, ale też nadzieja i zaufanie. Właśnie za to prawdziwe przeplatanie się w niej tego, co najtrudniejsze, z tym, co budujące, kocham ją najbardziej. Tę odważną kobietę ze Szczecina. Kobietę Boga”.

Ta siostra Eliza, postanowiła pokazywać ludziom Boga przez serdeczność, miłość do bliźniego i posługę dla osób chorych i potrzebujących – cokolwiek to nie oznacza, ona pomoże zawsze i każdemu.  Nie porzuciła swoich marzeń, wręcz przeciwnie.  Będąc w wieku dziewiętnastu lat, pewna swojego powołania do zakonu, do służby Panu Bogu, marzyła tylko o jednym: o habicie i o byciu z ludźmi, z młodzieżą, po to aby pomagać im GO spotkać.

Opowiada nam jak ona rozmawia z Bogiem, jak to Jemu powierza wszystkie swoje sprawy i problemy i jak to On zawsze pomoże i znajdzie rozwiązanie.

Sceptycy spytają, może nawet skwitują: jak to, pomoże? Kto?

Na to Siostra Eliza mu odpowie: On reaguje, zawsze, głównie przez drugiego człowieka, którego nagle spotkamy na naszej drodze, kiedy już znikąd ratunku, kiedy już tylko głową w mur … pojawia się On. Zawsze milczący, a zawsze obecny, przy każdym z nas. Czekający, aby człowiek tylko poprosił Go o pomoc i zawsze gotowy nam tej pomocy udzielić.

Któż z nas nie zna takich momentów. No właśnie. Każdy z nas poczuł już nie raz w swoim życiu rękę Bożą, Anioła Stróża, lub też szczęście – jak mówią niektórzy.  

Bo Bogu zawsze jest po drodze do każdego człowieka, w imię prawdy, sprawiedliwości i miłości. Przez serca Siostry Elizy i Tymki trafia do napotkanych osób z poczuciem dawania dzieciom prawdziwej czułości i poczucia bycia kochanym. A to z kolei tworzy podwaliny do opowieści o bezpieczeństwie i wartościach życiowych.

Obydwie ufają, że wszystko w rękach Boga, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, a nasze plany, relacje i obawy są dla Niego sprawą najważniejszą i to On daje nam codziennie siły do realizacji naszych planów. Prowadzi nas  krętymi meandrami życia za rękę i nigdy nie opuszcza.

Siostra Tymka, której powołanie przekłada się w codzienności na bycie z ludźmi. Nazywa swoją pracę jednocześnie pasją, wyzwaniem i spełnieniem. Jej opowieść przemówi do każdego, poruszy serca Czytelników i ukaże każdemu z nas jaki powinien być Kościół obecnych czasów.

Doświadczenia zebrane przez Siostrę Tymoteusze  nie zostawią nikogo z nas obojętnym. Praca przy osobach śmiertelnie chorych, liczne wolontariaty, posługa w Centrum Onkologii  osobom umierającym, posługa w specjalnym ośrodku wychowawczym, gdzie przyglądała się rozbitym rodzinom i ludziom poranionym przez życie, to tylko niektóre miejsca, gdzie z pełnym zaangażowaniem i sercem otwartym na każdego człowieka, była i służyła.

Kiedy czytałam jak Siostry w Broniszewicach przeżywały z chłopcami Wielki Piątek w dobie Covida, a więc w roku 2020, na plecach czułam dreszcze, a z oczu płynęły łzy. Nigdy w życiu nie przeczytałam bardziej emocjonującego i bardziej szczerego wyznania wiary żywej i prawdziwej.

Książka jest niesamowitym doświadczeniem duchowym i bardzo bliskim Bogu dotknięciem najczulszych strun duszy ludzkiej. Porusza przy tym wiele aktualnych problemów i dramatów ludzkich.

Polecam każdemu wierzącemu i niewierzącemu, a sobie i wszystkim ludziom na całym świecie życzę aby przeżywanie Boga i celebracja wiary w Niego była przepojona na co dzień i w każdym Kościele wrażliwością, czułością i miłością, jaką dają  Siostry Eliza i Tymka z Domu Chłopaka w Broniszewicach.  

Wydawnictwu WAM dziękuję za tak niezwykłą książkę do recenzji i za takie momenty wzruszeń duchowych jakie mogłam dzięki Państwu przeżywać podczas lektury.

Serce otwarte na wszystkich ludzi na świecie i Bóg.

Dziękuję J

Kraków, Boże Ciało 03.06.2021

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tatra Premium Magazine - wywiad

Artykuł: "Pasja czytania (i pisania)" (wywiad udzielony przez Mariolę Sternahl dla Tatra Premium Magazine) Publikacja: Tatra Premium Magazine, numer 01/2019, str.96-97

Recenzja dla Wydawnictwa BELLONA „Sabotażysta z Auschwitz” autor Colin Rushton

  „Sabotażysta z Auschwitz” Autor: Colin Rushton Wydawnictwo BELLONA Premiera: 2022-01-26 Przekład: Tadeusz Woźniak    Recenzja dla Wydawnictwa BELLONA „Sabotażysta z Auschwitz” autor Colin Rushton    Kolejny, jakże ważny głos naocznego świadka, dzisiaj jeszcze żyjącego, któremu udało się przeżyć piekło II Wojny Światowej. Autor Colin Rushton spisał autentyczną historię brytyjskiego jeńca Arthura Dodda, który podczas II Wojny Światowej służył w armii brytyjskiej, a   w roku 1942 dostał się do niewoli niemieckiej. Do   niewoli trafił w Afryce Północnej i jako jeniec wojenny spędził dwa lata w E715, obozie jenieckim wchodzącym w skład Auschwitz III ( Monowitz). Historia ukazana w książce Rushtona jest   kolejnym, bardzo ważnym świadectwem oblicza II Wojny Światowej, ale i zarazem świadectwem barbarzyńskiego i bezsensownego okrucieństwa, którego my ludzie żyjący na przełomie XX i XXI wieku, jesteśmy również naocznymi świadkami we współcze...

Recenzja dla Wydawnictwa ZNAK litera nova „Belcanto” Ann Patchett

"Belcanto"  Ann Patchett  Wydawnictwo ZNAK litera nova  Przekład: Anna Gralak  Data premiery: 2022-08-29  ( tego wydania )                     Recenzja dla Wydawnictwa ZNAK litera nova   „Belcanto” Ann Patchett     Znana z wyjątkowo dobrego pióra, wyróżniona kilkoma nagrodami literackimi autorka Ann Patchett za książkę „Belcanto” zbiera bardzo różnorodne oceny. Jedni są zachwyceni miarową i wolną akcją, barwnym i niemalże poetyckim stylem powieści oraz mistrzowskim doprecyzowaniem szczegółów, w tej niespiesznie płynącej opowieści. Inni są znudzeni powolnym tempem, brakiem fajerwerków, zbyt szczegółowym rozpracowywaniem poszczególnych elementów scen, brakiem jakiegokolwiek przyspieszania akcji i to od początku do samego końca, który swoją drogą, zaskoczy chyba każdego Czytelnika. Mnie zaskoczył wyjątkowo osobliwie. Osobiście należę do pierwszej grupy i ksią...