"Oszustka"
Autorka: Janelle Brown
Wydawnictwo Agora
Data premiery: 2021-07-14
Przekład: Łukasz Błaszczyk
Recenzja dla Wydawnictwa Agora „Oszustka” autorki Janelle Brown
Harlan Coben powiedziała, że Janelle Brown to nowa twarz w panteonie autorów, których trzeba znać i przyznaję jej rację. Kilka książek tej autorki została okrzyknięta bestsellerem, więc trudno się dziwić, że i ta powieść z pewnością dołączy do poprzednich.
Tym razem Janelle Brown porusza bardzo ważny problem, mianowicie Instagrama i zagrożeń czyhających na nas w wirtualnym świecie. Fabuła opowiadanej historii przenika nas na wskroś i sprawia, że na chwilę każdy z nas zastanowi się nad własnym profilem na Instagramie, Facebooku czy też w innych social mediach. A przecież i o to chodzi, bo zagrożeń wokoło nas nie brakuje, i nie każdy ma świadomość ich istnienia.
Świat pseudocelebrytów, wirtualnych „gwiazdek” znanych z tego, że są znane, superbogaczy, którzy nie przywiązują wagi do czegokolwiek co posiadają, w pogoni za następną błyskotką i czymś nowym. Wszak zawsze znajdą się inne, ładniejsze cacka, którymi można zastąpić poprzednie. I tak też zmieniają biżuterię, ubrania, buty, samochody i wszystko co ich otacza, nie oszczędzając ludzi u swego boku. Tych też zmieniają. Wszystko cieszy ich przez chwilę, a ich zachowanie przyrównać można do zachowania małych dzieci.
Narracja powieści wciąga Czytelnika już od pierwszych stron, i nie sposób się oderwać. Zgrabnie skonstruowana fabuła, zaskakujące zwroty akcji, ciekawi bohaterowie i napięcie, to kilka charakterystycznych cech wyróżniających tę książkę.
Opowieść o nienawiści, miłości, chorobie i decydujących momentach w życiu ludzkim. Wydaje nam się, że znamy kogoś bardzo dobrze, może tylko dobrze, a potem okazuje się, że tak naprawdę nie znamy tej osoby wcale. Jest kimś zupełnie innym aniżeli nam się wydawało, i za kogo ją lub jego uważaliśmy.
Co wtedy?
Przewartościować wszystko? Zmienić swoje życie? Do podjęcia jakich decyzji zostaniemy wtedy zmuszeni?
To właśnie na kartach tej powieści kilka razy zostaniemy skonfrontowani z takim problemem.
Nina tytułowa oszustka, właśnie poprzez Instagrama obserwuje i wybiera swoje ofiary, a ludzie chętnie chwalą się tym co posiadają. Zamieszczają codzienne relacje ze swojego życia, które na potrzeby swoich „pseudofanów” upiększają, koloryzują, potoshopują, aby było tylko pięknej, aby tylko był poklask i podziw.
Nina i jej chłopak Lachlan wykorzystują właśnie tę cechę: ludzką próżność i chęć zdobycia pogłosu i popularności za wszelką cenę.
Życie tych dwojga nie było usłane różami, wystarczy chociażby nadmienić, że kiedy rodzice kolegów i koleżanek Niny pracowali w biurze, zajmowali się swoimi pociechami i gotowali obiady dla rodziny, jej mama okradała klientów kasyna, w którym pracowała. Ale to właśnie matka, była zawsze całym światem Niny. I to ona za wszelką cenę chciała swoją córeczką ochronić przed całym złem tego świata.
Czy jej się to udało? A to poczytacie i zobaczycie sami.
Pytań podczas czytania tej powieści rodzi się wiele, ale autorka z wielką skrupulatnością udziela nam wyczerpujących odpowiedzi.
Postać Bennyego, jego siostry Vanessy i rodziny Lieblingów na tle posiadłości w Stonehaven i jeziora Tahoe sprawiły, że czytałam tę powieść niczym sagę rodzinną, który to rodzaj w literaturze tak bardzo lubię. Połączenie nowoczesnych multumediów z opisami konserwatywnych i historycznych zabudowań, pomieszczeń i przedmiotów wnosi do książki ciekawą symbiozę i połączenie starego z nowym. Życie bogatej rodziny i ukazana w jego tle historia biednej matki, usiłującej za wszelką cenę zabezpieczyć swojej córce dobry i godny byt.
Dramaty rodu Lieblingów prowadzące do całkowitego rozpadu rodziny, sposób życia i bycia ojca Bennyego i Vanessy powodujący katastrofalne zakończenie pewnego etapu, pewnej ery.
Trudno się więc dziwić, że w momencie kiedy Vanessa dowiaduje się o romansie swojego ojca z matką Niny, zaczyna nienawidzić obydwie: matkę i córkę. I ta nienawiść urośnie do niebywałych wręcz rozmiarów.
Równolegle z tą opowiadaną historią poznajemy życie i motywy działania Niny i jej olbrzymiej nienawiści do dziedziczki rodu Lieblingów, Vanessy.
Sprytnie uknuta intryga, pełna jest fałszu, obłudy i kłamstwa, niczym w typowej telenoweli, która chce szybką akcją i zmieniającymi się narracjami utrzymać dobre tempo w filmie. Podobnie jest w książce Janelle Browne, więc wcale nie zdziwi mnie fakt, jeżeli za jakiś czas będziemy mogli obejrzeć film o tym samym tytule na Netflixie.
Ale póki co mamy książkę i historię opowiadaną przez autorkę z wielkim rozmachem.
Jakżeż przewrotnym lubi być życie i jak bardzo potrafi pokrzyżować plany ludzi, którym wydaje się, że mają wszystko pod kontrolą. Przecież tak już było wiele razy, więc dlaczegóż nagle miałoby być inaczej?
Tymczasem, ktoś, gdzieś, w innym zakątku świata dokonuje przewartościowania swoich ideałów i nagle, któregoś dnia budzi się i stwierdza, że to już nie „koleżaneczki” z Instagrama, modne marki, modne diety i polecane restauracje stanowią epicentrum jego świata. Nagle zaczyna dostrzegać płytkość tego wszystkiego co go otacza i zauważa w sobie tęsknotę za czymś głębszym. Czym to coś głębsze jest i jak to w sobie odnaleźć? A może właśnie należy się przestać skupiać na sobie, tylko należy się zacząć skupiać na innych? Nagle stwierdza, że dokumentując każdy moment życia przestaje żyć dla siebie, a zaczyna żyć dla innych, ale w tym złym tego słowa znaczeniu. Szuka aprobaty u innych za wszelką cenę, szuka poklasku jak w dobrym przedstawieniu.
Ale czy tak wygląda realne życie?
I to właśnie tę różnice ukazuje nam Janelle Brown w swojej najnowszej powieści, za którą jej tak bardzo dziękuję. Realna i rzeczywista do bólu. Na czasie. Trafiająca w to co nam w duszy gra.
Analiza emocji złych i dobrych oraz genealogia gniewu, to kolejny zwrotny punkt akcji książki, stanowiący bardzo dobre studium tematyczne, genialnie uchwycone przez autorkę i to na wielu kartach tej powieści. Przecież gniew potrafi oślepić, a omotani jego sprawczą siłą przestajemy czuć i reagować obiektywnie, rozsądek znika w ciemności gniewu. Mało tego, nam samym wydaje się, że postępujemy właściwie. Tymczasem nic bardziej mylnego.
Dopiero kiedy emocje opadną, powoli zauważamy, że nie istnieje jedna, właściwa ścieżka, którą mamy kroczyć przez życie. Że tak naprawdę jest wiele ścieżek, które stanowią wypadkową naszych własnych decyzji życiowych. To my kreujemy własną rzeczywistość i to tylko od nas zależy, czy będziemy żyć w wirtualnym, nieistniejącym świecie blichtru i chwilowych zachcianek, czy w niełatwym, codziennym i jakże pięknym realnym istnieniu. W którym liczy się każda filiżanka herbaty, motyl na naszym niebie i drugi człowiek koło Ciebie. Bo jak pisze autorka tej wspaniałej powieści:
„Nie jesteśmy potworami od urodzenia, prawda? Gdy przychodzimy na świat, czyż nie mamy w sobie potencjału, możliwości by stać się dobrymi ludźmi lub złymi lub kimś pomiędzy? Ale okoliczności, w jakich żyjemy, karmią się słabościami wdrukowanymi w nasze geny.(…) a potem gorzkniejemy, kiedy nie uda nam się zrealizować celów… „.
Polecam i niech Was nie przeraża objętość: czyta się szybko i dobrze, trudno się oderwać, trzyma w napięciu od początku do końca.
Wydawnictwu Agora dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz