"Dobre wychowanie"
Autor: Amor Towles
Wydawnictwo: ZNAK Litera Nova
Data premiery: 2021-11-24 (wydanie kolejne )
Przekład: Anna Gralak
Recenzja dla Wydawnictwa ZNAK Litera Nova „Dobre wychowanie” Amora Towlesa
Książka jest debiutem autora „Dżentelmena w Moskwie”, książki od której tak naprawdę powinniśmy rozpocząć przygodę z tym pisarzem.
Mam wrażenie, że swoim debiutem chciał udowodnić światu, że jest dobrym rzemieślnikiem, a jego pióro kreśli pełno zawijasów w pięknym stylu epoki lat trzydziestych XX wieku, w który wprowadza nas w sposób miarowy i bez pośpiechu.
Jeżeli ktoś szuka tempa i nagłych zwrotów akcji to z pewnością w tej powieści tego nie znajdzie. Płynie ona miarowo, ale wolno, trzymając nas zarazem w napięciu specyficznym dla tego autora, którego charakteryzuje piękny, wyrazisty język i ciekawie wykreowani bohaterowie, a to uwielbiam w powieściach.
Dla lepszego i bardziej wyrazistego zrozumienia tej książki, po przeczytaniu całości polecam powrót do WSTĘPU i ponowne przeczytanie. Wtedy Czytelnik obrazowo zagłębi się w dopiero co odłożoną na półkę powieść i sądzę, że o to właśnie Towlesowi chodziło.
Może się mylę, bo przecież każdy z nas ma inną percepcję, ale coś w tym jest. Spróbujcie, ciekawe czy podzielicie moje zdanie.
Niezależenie od tego polecam książkę wszystkim miłośnikom pięknego języka i wyrazistego oraz barwnego stylu pisania, obserwatorom zmian charakterów ludzkich opisanych z wyjątkowym kunsztem oraz wszystkim zwolennikom stylu Ameryki lat trzydziestych XX wieku, który w tej książce urzeka nas na każdej stronie.
Podróż rozpoczynamy wstępem: jest rok 1969, wystawa w Museum of Modern Art zatytułowanej „Many Are Called” – (Wielu jest wezwanych). Portrety zrobione ukrytym aparatem w wagonach nowojorskiego metra pod koniec lat trzydziestych. Dwa z nich tak ważne i przejmujące dla Katey, przypominają jej pewien etap w życiu, który doprowadził ją do tego miejsca i momentu, w którym znajduje się dzisiaj.
Z główną bohaterką Katey podążamy ulicami Nowego Yorku przez okres zaledwie czterech pór roku, ale za to jakże burzliwych i pełnych wzlotów i upadków.
Katey Kontent stenotypistka i jej droga kariery niczym w amerykańskim stereotypie: od pucybuta do milionera, a w miarę rozwoju opowieści nawet i odwrotnie od milionera do pucybuta. Zdradzę tylko, że ta druga droga nie dotyczy Katey.
Przyjaźń z Eve, poznanie Tinkera w pewien wieczór sylwestrowy w Hotspot, ich kolejne spotkania w kinie Capitol i u Chernoffa, no i wypadek samochodowy, który nagle odmienia bieg tego co może wtedy w barze mogło być początkiem czegoś nowego, ale kto to wie? Liczy się to co jest teraz.
A co jest teraz? Mnogość dziwnych i nieprzewidywalnych splotów wydarzeń, nowa praca Katey, wspaniałe życie Dicky’ego Vanderwhile’a oraz pewna podróż pociągiem w góry Adirondack w kierunku pohukującej sowy, kamiennego kominka i puszki fasolki po bretońsku.
Autor w sposób barwny i bardzo szczegółowy kreśli przed nami atmosferę i klimat Ameryki tamtych czasów. Kraju tak bardzo oddalonego od II Wojny Światowej jak to tylko było możliwe. Życie toczyło się na pełnych obrotach, właśnie mijał wielki kryzys i każdy cieszył się życiem i jego piękną stroną, ale w tle, gdzieś tam daleko była jednak okrutna wojna.
To właśnie tę piękną stronę życia kreśli przed nami autor posługując się czterema wykreowanymi postaciami osadzonymi w realiach tamtych czasów. Postaciami barwnymi i obdarzonymi wielkimi charakterami.
Nasze życie to splot wydarzeń, to taka długa podróż, w której możemy co chwilę zmieniać kurs. Ale czy tak robimy? Czyż życie ludzkie to nie kilka jakże istotnych dla nas samych decyzji, które potrafią zmienić jego cały bieg w przeciągu kilku dni, a czasami nawet godzin? A z konsekwencjami naszych własnych decyzji musimy żyć przez dziesiątki lat albo i dłużej.
Wokoło nas morza targane burzami, a w tym wszystkim MY – JA
– CZŁOWIEK – i jego misja, z którą codziennie wstaje rano i ma cały dzień na jej realizację.
Codzienne życiowe pokusy i zakłócenia, ambicje i nowe cele , wyzwania rządzące naszą niepodzielną uwagą, by zamienić to co ulotne w namacalne, a zobowiązania w kompromisy.
Debiut Amora Towlesa odebrałam jako barwny, szczegółowy opis Ameryki i wybranej grupy jej mieszkańców, umiejscowiony w pewnej czasoprzestrzeni. Czy realnej? Pewnie tak. Ale wtedy, z pewnością istniał inny świat, skupiający się na innych problemach. W końcu mamy rok 1939 i o tym wspomina autor pod koniec swojej powieści. Robi to w sposób bardzo delikatny i prawie niezauważalny, a jednak ukazuje w sposób namacalny i jakże bolesny jak realia wojny potrafią się wedrzeć i zniszczyć każdy świat i każdą relację.
Na uwagę zasługuje fakt w jaki wyrafinowany i delikatny sposób autor to napisał. Nie pisze on wszakże o wielkich dramatach swoich bohaterów, którzy wyruszają na wojnę, nie pisze o morzach łez wylewanych z powodu śmierci przyjaciół na polu bitwy. Nie. On ukazuje nam zwyczajną prozę życia, bez patosu i morza łez.
Otrzymujemy zwyczajny świat i obraz wielkich przemian, które rządzą życiem każdego z nas.
Czytając, powoli, dzień po dniu zagłębiałam się coraz bardziej w atmosferę tamtych czasów, w obraz bohaterów z różnych klas społecznych, otrzymując jakże malowniczy obraz całości.
Polecam wszystkim miłośnikom powieści, w których już na pierwszych stronach ujrzymy wielkie pióro, którym charakteryzują się wybitni pisarze, w których odnajdujemy „to coś” co czyni z nich mistrza w swoim fachu.
Zresztą sami zobaczcie:
„…Jednym z powodów jest prawdopodobnie to, że każde miasto ma własną romantyczną porę roku. Raz na dwanaście miesięcy architektoniczne, kulturalne i ogrodnicze zmienne miasta zbiegają się z kursem słońca w taki sposób, że mężczyźni i kobiety mijający się na ulicach czują w powietrzu niezwykłą romantyczną obietnicę. Tak jak w czasie Bożego Narodzenia w Wiedniu albo w kwietniu w Paryżu. „
A Amont Towles z pewnością zalicza się do grona pisarzy, których się nie zapomina. Czekam już na jego kolejną powieść, która ukaże się w Wydawnictwie Znak, w roku 2022.
Dziękuję Wydawnictwu Znak Litera Nova za egzemplarz do recenzji.
NA UWAGĘ ZASŁUGUJE RÓWNIEŻ PIĘKNE WYDANIE, W TWARDEJ, ZŁOCONEJ OPRAWIE.
Komentarze
Prześlij komentarz