"Spotkamy się we śnie"
Jolanta Kosowska, Marta Jednachowska
Wydawnictwo Novae Res
Premiera: 2023-10-20
Recenzja dla Wydawnictwa Novae Res „Spotkamy się we śnie” Jolanty Kosowskiej i Marty Jednachowskiej
Jest taki jeden gatunek literacki, którego nie czytam. To literatura fantasy. Rozpoczynając czytanie jednej z najnowszych powieści Jolanty Kosowskiej, tym razem w duecie z Martą Jednachowską, pomyślałam:
„Ojej, ale mam wyzwanie. Nie czuję tego gatunku, a tu przede mną powieść, chyba utrzymana w tej konwencji.”
I wiecie co? Jakież było moje zdziwienie, kiedy po kilku stronach powieść tak mnie wciągnęła, że niechętnie się z nią rozstawałam.
Pomysł na powieść inny, aniżeli w poprzednich solowych powieściach Jolanty Kosowskiej. Nietuzinkowy i zarazem bardzo nam bliski: frustracje w związku, podążanie za marzeniami, poszukiwanie miłości, która cały czas była na wyciągniecie ręki. Tak bliska i daleka zarazem. I może to i temat nie taki znowu nowy, ale podany w sposób przeplatający marzenia senne z rzeczywistością, bohaterów ze świata realnego oraz tych z faz snów, spowodował, iż powstała powieść niezwykle ciekawa i nieszablonowa.
A do tego wszystkiego wątek fantastyczny, który wręcz pokochałam J
Tak, serio, dzięki Wam drogie Panie autorki, przekonałam się do powieści fantasy. Za co serdecznie Wam dziękuję. Zgrabnie wpleciony w wartką akcję, wydzielony w treści do oddzielnych rozdziałów, pisanych na dodatek kursywą powodował, iż książkę czytało się lekko i niesamowicie przyjemnie.
Nie jestem znawcą snów, ich rodzajów i stadiów – ale z uwagi na wieloletnie doświadczenie zawodowe jednej z autorek – całkowicie polegam na fachowości i ocenie jaki rodzaj snów przeżywali bohaterowie tej powieści. A jest nad czym rozważać.
Z uwagą i ogromnym zaciekawieniem czytałam o snach podświadomych i świadomych, wypartych i niespełnionych. Jak uważał Freud sny są spełnieniem naszych pragnień i czy się z nim zgadzamy czy nie, każdy z nas wielokrotnie śnił, po czym analizował własne sny. Z kolei jego uczeń Jung twierdził, że nie tylko nasze pragnienia mają wpływ na nasze sny, lecz również wspomnienia, plany, a nawet światopogląd.
Temat absorbuje człowieka pewnie od zarania dziejów, łączy nasze JEST – TU i TERAZ, z materią nadprzyrodzoną, ze zjawiskami, które trudno wytłumaczyć w racjonalny sposób i odkąd świat istnieje ludzie poszukiwali i poszukują odpowiedzi na pytania dotyczące naszego śnienia.
Teorii jest kilka i wielu psychologów i naukowców snuło i snuje swoje prawdy w tej bardzo obszernej i skomplikowanej tematyce, a autorki pięknie nas przez ten świat przeprowadzają.
Teraźniejszość głównej bohaterki była bez wzlotów w małżeństwie, bez motyli w brzuchu, głębokich spojrzeń w oczy, najzwyczajniej spowszedniała w natłoku zajęć ciągle zapracowanego męża, a rutyna i przyzwyczajenie zastąpiły romantyzm i mocniejsze bicie serca na widok ukochanej osoby.
Uwielbiam niezwykle ciekawie kreślone przez autorkę Jolantę Kosowską postaci oraz ich transformację, która w tej powieści przebiega na kilku płaszczyznach. Rozbudowana o wątek fantasy fabuła, pozostawia autorkom spore pole do manewru i myślę, że ta symbioza dwóch gatunków pozwoliła na wykreowanie dualnych bohaterów – na jawie i we śnie.
Napotykamy na zgrabne nakreślenie problemów z codziennego naszego życia, z którymi niejedna Czytelniczka i Czytelnik może się zidentyfikować.
Bo nie tylko o problemach z nudą w małżeństwie jest tu mowa. Mamy bardzo ciekawy wątek miłości matczynej widzianej z kilku perspektyw oraz wątek pacjentów, których stan jest krytyczny i jak my, ludzie z ich otoczenia, postrzegamy naszych bliskich, kiedy choroba nagle uniemożliwia im normalne funkcjonowanie. Jak w każdej powieści tej autorki przez powieść płyniemy i przewracając strony napotykamy zaskakujące sytuacje, autentycznych bohaterów oraz niebanalne zakończenie, którego się nie spodziewałam.
Powieść polecam, a Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz