"Szczęście do poprawki"
Autorka: Arleta Chylewicz
Wydawca: Projekt Chaos 2024
Data premiery: 05.03.2024.
Recenzja patronacka książki Arlety Tylewicz
„Szczęście do poprawki”
Ach co to był za czas z tą książką: szybki, denerwujący i trzymający w napięciu. A wszystko za sprawą powieści Arlety Tylewicz.
Szybki – bo nie wiem kiedy minął czas przeczytania tej książki.
Denerwujący – bo już dawno, a może nigdy, żaden bohater nie sprowokował mnie do myśli … no niezbyt nadających się do opublikowania …
Trzymający w napięciu – nieprzewidywalne zwroty akcji, niezrozumiałe decyzje głównej bohaterki oraz nieznośny, pyszałkowaty, zepsuty i wręcz można by nazwać nieludzko nieuczciwy bohater o moralności ZERA, a może nawet mniej niż ZERA.
Historia stara jak świat: zdrada małżeńska. Tak, ale historia tak niebanalna i tak inna od wszystkich, a na dodatek osadzona w realiach współczesnego świata, że aż boli. Boli w wielu momentach, a potem na końcu napawa nadzieją, że jednak jest na tym świecie sprawiedliwość, dopust Boży, czy jak kto woli karma wraca.
Jednak zacząć musimy od początku, bo już na pierwszych stronach powieści dowiadujemy się o takiej małej i zupełnie nic nie znaczącej zdradzie małżeńskiej. Mąż naszej głównej bohaterki Jagody Leszek, nie widzi niczego złego w jego zdradzie małżeńskiej! A więc ja, już na stronie trzeciej tej powieści, a konkretnie pierwszej stronie prologu, chciałam drania zabić i poćwiartować.
Ale do głowy by mi nie przyszło co ten zdeprawowany do szpiku kości gościu wymyśli. Trudno o stworzenie bardziej negatywnego bohatera powieści współczesnej. Po prostu od pierwszych zdań tej książki do samego końca chcemy go udusić własnymi rękoma.
I tu do akcji wkracza nasza bohaterka główna - Jagoda, której postać skonstruowana jest w sposób równie niekonwencjonalny co jej małżonek.
Postać Jadwigi to nagromadzenie wszelkiej naiwności i dobroci tego świata w jednym. Inteligentna, wykształcona, dobra pisarka, potrafiła w sobie wykrzesać tak ogromne pokłady naiwności, że aż dziw bierze i trudno uwierzyć. A jednak. Zastanawiamy się czy kiedykolwiek odważy się wyrwać z tej zależności od męża, który ją omamił bez reszty i przezwyciężyć własne lęki, ujarzmić demony, które rozsiewane były przez jej bliskich od lat.
Aczkolwiek w życiu naszej bohaterki dominował ON, pan i władca jej świata, to tak to już w życiu jest, że otaczają nas różni ludzie, więc i Jagoda spotkała na swojej drodze kilka przeciwstawnych do pana męża charakterów, tak zwanych dobrych dusz, które były na każde jej zawołanie, gotowe nieść pomoc, kiedy tylko tego potrzebowała.
A do takich osób z pewnością zaliczyć możemy tajemniczego Wiktora. I niech takim tajemniczym on w tej recenzji pozostanie.
Autorka w swojej powieści udowadnia nam, że życie ludzkie pełne jest wzlotów i upadków, a równocześnie, i to chyba jeszcze mocniej niż cokolwiek innego, pokazuje nam prawdziwość i słuszność słów filozofa Heraklita z Efezu, który zasłynął miedzy innymi ze słów: „Niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki”.
I to właśnie jest ta sytuacja, która pasuje idealnie do sentencji Heraklita i wydźwięku jakie jego słowa powinny nieść ze sobą.
Przywiązanie to bardzo silne uczucie, zaś zerwanie i to definitywne z przeszłością wymaga odwagi i naszego wysiłku. Zwłaszcza, jeżeli wspomnienia są piękne. Nie można jednak cofnąć czasu, a wypalone uczucie już nigdy nie odżyje.
Czasami działając w dobrej wierze, popełniamy błąd za błędem, a bywają momenty w naszym życiu, że zaskakuje nas każdego dnia i wydaje nam się, że już gorzej być nie może. Zostaliśmy zranieni, lecz ranimy innych. Jakiż to paradoks sytuacji. Nieprawdaż?
Bohaterka ukazana jako kobieta niezwykle wrażliwa, z natury bezbronna i łatwowierna, można rzec naiwna. Postawiona jednak w zupełnie innej i jakże odpowiedzialnej roli życiowej ( nie zdradzę w jakiej – przeczytajcie ), zamienia się w lwicę, walczącą o swoje. Bo to właśnie nowe okoliczności zmusiły ją by zawalczyć o swoje i o siebie przede wszystkim. Bo czy dla siebie? To już może niekoniecznie. Ale sami oceńcie.
Wszystkie ciężkie przeżycia Jagody zahartowały ją i sprawiły, że z naiwnej i słabej kobiety stała się bardziej dojrzałą i doświadczoną kobietą.
A Lesiu? No cóż, okazał się palantem nad palantami i w zasadzie zasłużył sobie na miano króla palantów J i to jest ten dobry moment w książce … karma wraca.
Powieść kończy się w zasadzie …” i żyli długo i szczęśliwie …” i uważam, że autorka powinna popracować nad czymś podobnym, bo się dobrze czyta. Ja miałam niedosyt.
Szczerze polecam, każdemu kto szuka dobrej książki na dwa wieczory i ma czas aby jej nie odkładać, aż nie przewróci ostatni strony. Lekka i przyjemna w odbiorze, zostanie z każdym kto ją przeczyta na dłużej.
Dziękuję serdecznie i całym sercem za zaufanie i patronat medialny nad tą jakże życiową i piękną opowieścią.
DZIĘKUJĘ J
Komentarze
Prześlij komentarz